Kobieta przyjechała do szpitala. Okazało się, że urodziła martwe dziecko
Kobieta w wieku 30 lat miała silne bóle porodowe. Po przyjeździe otrzymała pomoc lekarską, jednak okazało się, że urodziła martwe dziecko. Początkowo lekarze nie spodziewali się tragedii, ponieważ wszystko wyglądało tak, jak powinno. Pomimo tego, że ciąża przebiegała w prawidłowy sposób, syn kobiety przyszedł na ten świat martwy. Lekarze nie mogli się tego spodziewać. Kobieta pochodziła z Grudziądza i wraz ze swoim partnerem od dawna chciała mieć dziecko. Pod koniec 2020 roku okazało się, że w końcu zostaną rodzicami. Kobieta zaszła w ciążę. Niestety nie wiedzieli, że czekał ich dramat.
Pacjentka wspomina, że nie korzystała z prywatnej opieki medycznej. Ogromne kolejki ograniczały wizyty u lekarza do zaledwie kilku minut. Nie widziała jednak potrzeby ku temu, aby płacić za prywatną opiekę, ponieważ wszystko przebiegało prawidłowo. Kobieta czuła się bardzo dobrze i nie spodziewała się tego, że coś mogło być nie tak. Niestety wieczorem 26 czerwca nagle poczuła się nieco gorzej.
Partner zawiózł kobietę do szpitala, okazało się wkrótce, że dziecko, które przyszło na świat się nie rusza
W szpitalu robili wstępne badania, łącznie z profilaktycznym KTG. Początkowo w szpitalu uznali, że urządzenie prawdopodobnie ma awarię, ponieważ nie wykrywa bicia serca u dziecka. Nie wiedzieli jeszcze, do czego za chwilę dojdzie. Lekarza coś zaniepokoiło. Zrobili dwukrotnie badanie USG i odkryli, że dziecko nie żyje. Była prawie trzecia w nocy. Lekarze wraz z pielęgniarkami niestety musieli stwierdzić, że dziecko nie żyje. Rodzice poczuli się potwornie. Matka nienarodzonego dziecka wspomina, że tydzień wcześniej była u ginekologa.
Podczas rutynowej wizyty nie dopatrzyła się niczego, co mogłoby ją zaniepokoić. Lekarze uniknęli cesarskiego cięcia i nakazali rodzić w sposób naturalny. Poród był dla kobiety niezwykle bolesny. Dostawała wiele leków. Wspomina, że nie pamięta niemal niczego z okresu w trakcie porodu. Przypomina sobie jedynie ogromny ból i smutek, który doprowadzał ją do nieustannego płaczu. Kobieta spędziła potem dwa dni w szpitalu. Jej organizm sobie poradził, jednak przyznała, że psychika została całkowicie złamana.